Mam wszystko w Dupie. Mantra odcięcia
Moją pierwszą mantrą w życiu (zanim poznałem te ezoteryczne) była mantra „Mam wszystko w dupie”. Prosta i działająca, niestety troszkę obosieczna, bo odcinająca również ważne sprawy. Ale wystarczy ją stosować tylko w sytuacji, w której jest problem.
Czyli można mieć wszystko w dupie i odrzucić jedynie niekorzystny sposób myślenia, robiąc dalej swoje.
Na przykład, gdy chcemy coś zrobić, ale się boimy tego, mówimy „mam w dupie ten lęk” i robimy to coś, czego się baliśmy. Proste.
W ciężkich przypadkach – im większe napięcie emocjonalne tym może lepiej działać. Czyli gdy dodamy do tego wiązankę przekleństw, skutecznie może nas ona uwolnić od niechcianego sposobu myślenia lub sytuacji.
I zakrzyknięcie: „Ja to pierdolę, Mam to w dupie i Chuj!” ma potrójną siłę, bo „ja to pierdolę” to inna wersja „mam to w dupie”, a zakrzyknięcie „i chuj” jest silnym wzmocnieniem dwóch poprzednich.
Polecam jednak stosować tylko w ekstremalnych przypadkach, aby niepotrzebnie się nie emocjonować.
Ktoś może dyskredytować te wulgarne sentencje jako prostackie i mało kulturalne. Wierzcie mi jednak, że skoro są powtarzane przez miliony ludzi ciągle i ciągle, to coś w nich jest. Na pewno mają siłę, bo to w nich szczególnie pociąga.
Nawet, jeśli ktoś Ci odczyta najkunsztowniejszy elaborat z najbardziej wysmakowanymi określeniami i epitetami na Twój temat, ale Ty w ripoście mu po prostu odpowiesz: „pierdol się”, to zrujnuje mu to tę całą misterną wypowiedź. A nie daj boże dodasz do tego pytanie „A wyjebać Ci?” wypowiedziane z odpowiednią siłą, dykcją i intonacją. Na pewno ochłodzi to zapędy rywala, szczególnie gdy kolejnym argumentem będzie sztacheta w ręce.
Uwaga. Nadmierne stosowanie zabija
Nadmiernie stosowanie sentencji tytułowej może prowadzić do apatii, nihilizmu i zaprzestania jakichkolwiek działań. Słowem wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem i we właściwy sposób.
Ostatnio usłyszałem, że częste powtarzanie, że mam wszystko w dupie, może kumulować negatywne emocje w tamtej części ciała, doprowadzając chorób tyłka (tak jak mówienie „Boże otwórz mi serce” skończyło się dla proszącego operacją na otwartym sercu).
Zamieniłem więc ją na zdanie „mam to gdzieś”, a dla pełnego bezpieczeństwa zamieniam jeszcze na „mam to na Antarktydzie”, mając nadzieję, że siła mojej negatywnej energii nie będzie na tyle mocna, by jej (Antarktydzie) zrobić krzywdę.
Dla bezpieczeństwa – proszę, nie mówcie wszyscy „na Antarktydzie”, tylko wybierzcie jakieś inne miejsce 😉
A tu kolejny artykuł o przysłowiach i powiedzeniach: „Szto by chuj stajał i dziengi były”
A jak powiem „mam to w rowie”? 😉
Mi się jakoś zaklinanie rzeczywistości nie sprawdza :/ Może to przez wewnętrzną niewiarę, że się sprawdzi…
Nie wiem, w rowie to mam 😉
O i proszę bardzo. Można mieć i w rowie 🙂 Chociaż mi się trochę za bardzo z błotem kojarzy
Pingback: Szto by chuj stajał i dziengi były - przysłowia mądrością narodów