Jak popełnić samobójstwo i czy warto? Głodno, chłodno i chujowo
Anna Karenina z Brighton. Czarny tydzień
Pierwszy dzień. Idę do pracy. Pociągi nie jeżdżą. Ktoś rzucił się pod pociąg.
Drugi dzień. Znowu pociągi nie jeżdżą na trasie Brighton-Londyn, bo ktoś się rzucił pod pociąg. Siedzimy na stacji w pawilonie służbowym zamiast jeździć pociągami.
Trzeci dzień. Znowu się rzucił ktoś. Co za feralny tydzień między styczniem a lutym. Podobno miało to związek z długami, które ludzie zaciągają na święta, czy jakoś tak.
Czwarty dzień. Mamy karty i gramy na kasę. Tak, znowu nie jeździmy. Na początku trochę było nam szkoda tych ludzi, ale teraz to się już przyzwyczailiśmy i nawet nam pasuje taki przestój.
Trwa to jeszcze kolejne dwa dni. Czarny tydzień. Ktoś rzuca monetą i bierze twoje życie, ktoś zgarnia monetę, bo ma karetę.
Piroman z Oławy odpala kamienicę
Cały blok do remontu, a w klatce obok okna do wymiany. Nieszczęśliwie zakochany odkręcił gaz i się wysadził, siebie i pół domu. W całym bloku trzeba było wymieniać okna i drzwi. Chyba nikt nie zginął wtedy, nawet zamachowiec, którego wydmuch wyrzucił na zewnątrz razem z oknem z trzeciego pietra na drzewo. Swoją drogą niezły fart. 90% poparzenia ciała, ale żyje. Tylko ta cala kamienica na niego tak wkurwiona, że do domu to nie ma po co wracać. Poza tym, to go już wysadził.
But Why?
W pewnym okresie naszej egzystencji może pojawić się chęć odebrania sobie życia. Skąd taki pomysł, by odebrać sobie coś najcenniejszego?
Emocje, emocje, emocje
Wszystkiemu winne emocje, które utrzymują się przez dłuższy czas. Człowiek będąc pod wpływem silnej emocji, nie rozumie (szczególnie jeśli jest młody), że to, jak czujemy się w danej chwili, jest przemijające. Wystarczy, że nas spotka coś pozytywnego lub po prostu pogoda się zmieni, a emocje się zmieniają i wydaję się nam, że teraz to możemy podbić świat.
Żyć mocno, umrzeć młodo
Największy odsetek samobójstw i ich prób odnotowuje się w trakcie dojrzewania młodych ludzi i jeszcze przed pełnym usamodzielnieniem się.
Dlaczego akurat wtedy? Okres dojrzewania jest pełen burzy hormonów, a równocześnie nowych sytuacji i wyzwań, z którymi wcześniej ci młodzi ludzie nie mieli kontaktu.
Siła tych doznań jest tak wielka, że przysłania wszystko inne. Jak szczęście to takie, że nic innego nie widać, jak miłość to do grobowej deski. I wystarczy, że jakaś miłostka się kończy, taka którą widzimy jako miłość życia, a już cały świat wali się na głowę. Trzeba się wieszać, topić i łykać proszki.
Test natury na wzmocnienie
To taki test natury, która sprawdza czy damy radę, a jak dajemy to idziemy silniejsi i mądrzejsi dalej.
Gdyby ci młodzi ludzie zdali sobie z tego sprawę, że to tylko test, burza hormonów i nowych doświadczeń, która przesłania im całą rzeczywistość, to nie brali by tej swojej sytuacji „bez wyjścia” tak poważnie.
Oddać życie za wędkowanie
Dorośli ludzie tęż popełniają takie głupstwa. Zwykle pod wpływem jakichś gwałtownych zdarzeń.
I też, jednemu z drugim to się wydaje, że to koniec świata. Ludzie to dziwne zwierzęta. Emocje są chwilę, a potem się zmieniają. Jeśli straciłeś dorobek całego swojego życia, odeszła miłość życia (zawsze się nią wydaje, nawet jeśli to już jest kolejna z rzędu „ta jedyna”), to teraz to jest koniec świata.
Za dwa miesiące może się okazać, że fajnie że straciłeś pracę albo kobietę, ale masz teraz więcej czasu, masz nowe możliwości i możesz siedzieć beztrosko w parku bez jakiegokolwiek celu. Może to być najwspanialszą rzeczą na tym świecie, o której wcześniej nie miałeś pojęcia. A może jeszcze coś innego. Dostaniesz spadek, zakochasz się w jeszcze cudowniejszej kobiecie albo po prostu zakochasz się w wędkowaniu.
Bardzo ciężki przypadek: Pan z depresją
I tu będę chamski. Ja wiem, że to poważna choroba XXI wieku i ludzie na to nawet umierają. Ale ci ludzie (wiem, bo też to miałem jakiś czas) po prostu umierają na wolno. Za sprawą niewidzialnej decyzji, którą w środku podjęli. Im się nie śpieszy. Tak się uczepili bezruchu, że katatonicy zerkają z zaciekawieniem. Choroba dobrobytu. Wrzuć takiego do natury ze śpiworem, nożem i zapałkami, to zobaczymy, ile wytrzyma w depresji. Jak zaczyna być głodno, chłodno i chujowo, to człowiek nagle dostaje dopalacza i się ogarnia.
Gdzie lądujesz po śmierci
Jeśli faktycznie chcesz się unicestwić, to jedyną taką opcję po śmierci proponują ateiści. W reszcie przypadków, czyli w innych religiach i wierzeniach, to czekają tylko piekła, czyśćce lub odradzanie się ponowne, ze zdublowanym bagażem kłopotów.
Eutanazja. Daj mi tą szprycę
Zostają jeszcze ludzie ciężko chorzy np. na raka. Czy dawać im możliwość, aby ich dobić? Oczywiście, ale aby to nigdy nie było w taką stronę, jak np. w Holandii gdzie się nakłania do tego ludzi. „Zgódź się, a już nie będziemy musieli na ciebie płacić”.
Niech każdy ma tą możliwość, ale uważam, że te ostatnie chwile nawet w cierpieniu są bardzo cenne. Przemienieni ludzie odchodzą pogodzeni z tym, co się z nimi dzieje. Równocześnie stają się trochę innymi ludźmi niż wcześniej. W wielu wierzeniach i religiach moment śmierci i stan naszego umysłu ma spore znaczenie na to, gdzie potem się pojawimy.
Chciał, nie chciał, ale żył
Wniosek czysto logiczny: samobójstwo raczej niczego nie rozwiązuje, a może się okazać, że po nieudanym „samosądzie” będziemy kaleką do końca życia (patrz wyżej przypadek piromana z Oławy). Biorąc pod uwagę, że zabić się zawsze możemy, jeśli przychodzi nam taka ochota, to warto odłożyć ją na później. Może jutro zmienimy zdanie, a poprzedni kryzys wzmocni nas, dając nam napęd na resztę życia.
Pisał Nietzche : „Myśl o samobójstwie jest wielką pociechą : dzięki nie niejedną złą noc przepędza się dobrze.”
Z drugiej strony mówił, że „Trzeba umrzeć dumnie , skoro żyć dumnie już dłużej nie można” 😛
A co do depresji, to największą przyczyną tej „choroby” są psychiatrzy. Czujesz się kiepsko, „przyjaciele” radzą specjalistę. Idziesz do takiego, a on Ci już wynajdzie odpowiednie leki, wmówi depresję, stany nawracające itd… i siedzisz, żresz piguły, w pewnym momencie nie wystarczają i zwykły gorszy dzień w głowie zaczyna być dniem najgorszym. Idziesz znów, dostajesz mocniejsze tabletki „na chęć życia” i tak się kręci.
przeszedłem przez to i , kur**, odradzam każdemu!!!
No ja przechodziłem depresję na miękko, czyli bez doktorów 🙂 Ja to w ogóle nie chodzę do lekarzy, no chyba że karetka mnie zawiezie. Na razie tylko raz się zdarzyło. Wypadek to wypadek. Z depresją to niestety nie jest takie proste. Ludzie tak jakby przestają wierzyć, że coś mogą zmienić, albo nie chcą, lub nie chce im się czegoś zmieniać.
Dodaj do tego, że w wielu przypadkach choroba (jakakolwiek) pozwala na bycie słabym. Co nie jest takie proste w społeczeństwie nastawionym na pogoń za (wpisz co chcesz).
Człowiek chory może odpuścić, mieć wszystko w rowie (na Antarktydzie 😛 ) i nie zostanie „ukarany”. No bo przecież w jego stanie to normalne.
lol Czytasz uważnie 🙂 Na Antarktydzie jest naprawdę dobre 🙂
Powiem więcej, subskrybuję i niecierpliwie czekam na kolejne teksty. oczywiście pary rzeczy bym się przyczepił, ale artykuły w pytkę 🙂
Ciągle walczę z jakimiś technicznymi sprawami. Właśnie już nie ma subskrypcji automatycznej, ale ty jako że się wcześniej zapisałeś będziesz ją miał. Jeszcze ją zrobię. Na razie zapisuje mi na newsletter, którego jeszcze nie piszę 🙂