Idealnie, gdy nieidealnie. Jestem taki zajebisty!
Wszyscy chcą być super piękni, sławni i idealni, a na koncie mieć dużo hajsu. Marilyn Monroe, księżna Diana, Sean Connery, Brad Pitt i Bóg wie kto jeszcze. Nikt nie chce być głupią, samotną kuchtą z Pściankowa, albo Kazkiem spod sklepu.
A jak nie jesteśmy? To napchamy silikony w cycki, wydamy wszystko na ciuchy i auta. Byle chociaż wyglądać jak oni. Botoks, fotoks i te sprawy.
Bez tego wymarzonego i nieosiągalnego obrazu życia czujemy się źle i jesteśmy niespełnieni.
Czy, aby czuć się spełnionym, musimy coś osiągnąć?
Prawda jest taka, że często, próbując osiągnąć perfekcyjny rezultat, w ogóle nie zaczynamy, zatrzymując się na przygotowaniach.
Przykładowo ja, gdybym chciał wystartować ze stroną Ohsisi.pl w perfekcyjny sposób, prawdopodobnie nigdy bym jej nie uruchomił. A bo to szablon nie działa jak trzeba, a to prawa kolumna przy artykułach się nie wyświetla (korzystając z okazji: jeśli wie ktoś co z tym zrobić – proszę o cynk ;).
I tak dalej, zawsze coś jest niedopracowane i zawsze w nieskończoność można to szlifować, zamiast ruszać w drogę z tym, co jest, ale już być w drodze. Nigdy nic nie wiadomo, może złapiemy na stopa odrzutowiec. 😉
Sam proces szlifowania może i jest przyjemny, i uspokajający, ale w miarę przedłużania się czasu do startu, zwiększa się napięcie i ciśnienie. Pojawia się coraz większy lęk przed tym, jak będzie wyglądać nasz projekt i czy w ogóle wypali.
Może się okazać, że bardzo dobry ekwipunek i profesjonalne przygotowanie nie wystarczą, by odnieść sukces. Za to zaczęcie działania od razu może nie przyniesie błyskawicznego sukcesu (chodź kto wie), to na błędach szybko się uczymy i zmieniamy kierunki działania. Na początku inne rzeczy wydają się nam ważne, a w trakcie działania inne, więc zbyt długie przygotowanie kieruje energię w całkiem inną stronę niż będzie to w przyszłości oczekiwane.
Załóżmy jednak, że udało nam się jednak osiągnąć nasz upragniony cel. Bardzo prawdopodobne, że wtedy wcale nie znikną nasze problemy, a pojawią się nowe pragnienia, a z nimi kolejna katorga zdobywania.
A co gdyby odwrócić zabawę?
Zaakceptujmy naszą nie idealność, powiedzmy tu jestem i tu lubię być. Jest super nieidealnie, ale to lubię. A następnie znaleźć sobie jakiś nowy cel, do którego możemy dążyć, ale już bez niezdrowej ambicji, strachu i tego całego wariactwa.
O ile łatwiej będzie cokolwiek zrobić. Większość naszych niepowodzeń pochodzi ze strachu. Z nerwów oblewamy egzaminy lub ogóle na nie nie idziemy, ze strachu nie podejmujemy życiowych wyzwań.
Jeśli byłbym rudym piegusem, i zamiast myśleć, że jestem strasznie brzydki, zaczął myśleć o sobie jako o unikatowym pięknie, finał byłby całkiem inny. W pierwszym przypadku czułbym się gorszy od reszty ludzi i jeśli to możliwe ukrywał przed nimi, w drugim może bym nawet został rozchwytywanym modelem robiącym karierę w showbiznesie.
Wybór należy do nas. Już na starcie jesteśmy albo wygranymi, albo przegranymi. To my wybieramy.
https://youtu.be/G8Q2McwqMPc